Poradnia rodzinna
Dotąd dwoje, choć jeszcze nie jedno.
Odtąd jedno, choć nadal dwoje.
Katolicka poradnia rodzinna
W naszej parafii Katolicka Poradnia Rodzinna służy rozmową i poradą w zakresie:
- Przygotowania do życia w małżeństwie i rodzinie,
- Naturalnego planowania rodziny,
- Komunikacji między małżonkami,
- Wychowywania dzieci i młodzieży.
Kandydaci do małżeństwa winni zgłosić się w kancelarii parafialnej 3 miesiące przed planowanym terminem ślubu oraz uczestniczyć w trzech spotkaniach w Poradni Rodzinnej.
Duszpasterstwo rodzin i poradnictwo rodzinne wywodzi się z duszpasterstwa lekarzy, a swoje korzenie odnajduje w encyklice papieża Pawła VI "Humanae vitae", w której apelował do małżonków, aby jako równi z równymi, dzielili się swym doświadczeniem w dziedzinie przeżywania miłości małżeńskiej i odpowiedzialnego przekazywania życia w oparciu o osiągnięcia medycyny w zakresie rozpoznawania płodności (nr 26). Ojciec święty dostrzegał konieczność planowania rodziny przez bogatszą i prawdziwą relację małżeńską, bez stosowania środków antykoncepcyjnych i bezpośredniego zabijania dziecka w łonie matki.
Godziny otwarcia:
Dla małżeństw:
III środa m-ca. od godz. 18:00 do 19:00
Dla narzeczonych:
I-sze spotkanie: środa II i IV godz. 18.00 kolejne uzgadniamy wg. możliwości
Poradnia mieści się w budynku pod plebanią
Poradnię prowadzą Renata i Paweł Łachutowie tel. 665-710-707
Serdecznie zapraszamy!
Filmy które polecamy
„Fireproof” tłum. Ognioodporny (2008)
Caleb Holt wyznaje starą prawdę: „Nigdy nie porzucaj swojego partnera”. Doskonale odnajduje się w swoim zawodzie, w którym liczy się poświecenie i służba drugiemu człowiekowi. Prowadząc, wbrew pozorom spokojne życie, musi stawić czoła kolejnej tragedii: rozpadowi własnego małżeństwa. Caleb i jego żona Catherine Holt, stwierdzają, że na tyle oddalili się od siebie, że postanawiają żyć osobno. Proces rozwodowy trwa, jednak ojciec Caleba prosi swego syna by ten podjął próbę ratowania swojego małżeństwa. Caleb, po długich namowach ojca, decyduje się na 40 dniowy eksperyment. W tym czasie dociera do niego, że nie jest w stanie pokochać i przebaczyć swej żonie, bez odniesienia do miłości Boga. Ta moc wiary ma możliwość uratowania małżeństwa „by nie poszło ono z dymem”. Bohaterom, choć taka postawa nie jest łatwa, wciąż towarzyszy kodeks strażaka, który mówi, że partnera się nie zostawia.
„Courageous” tłum. Odważni (2012)
To film twórców „Fireproof” z głębokim przesłaniem, zwłaszcza dla ojców. To opowieść o czterech mężczyznach, których łączy jeden cel: służyć i chronić. Każdy z nich zawodowo zajmuje się obroną prawa, ale jak się okazuje, żaden z nich nie jest przygotowany do najważniejszego wyzwania w ich życiu- ojcostwa. Próbują szukać drogi i sposobu, by jak najlepiej chronić swoich najbliższych.
„Into the wild” tłum. Wszystko za życie
To historia młodego chłopaka, który postanawia zostawić wszystko, co posiada i wyruszyć w podróż autostopem na Alaskę. Widząc u swoich rodziców, jak pogoń za dobrami materialnymi zniewala człowieka, uznaje, że jedynym wyjściem by odkryć wolność jest życie w harmonii z przyrodą. Porzuca rodzinę i przyjaciół, karierę, a jedyne oszczędności przeznaczone na studia przekazuje na cele charytatywne i rusza w dziki świat przyrody. Doświadczenia, które napotyka po drodze uświadamiają mu jednak, że to co dla naszych przodków było oczywistością, teraz staje się niemożliwe. Jego wyidealizowany świat po prostu nie istnieje. W swoich marzeniach staje się wyalienowanym człowiekiem. Film uczy pokory wobec życia. Zmusza do refleksji nad tęsknotą za światem bez granic i stawia pytanie o granice między pasją, marzeniami a egoizmem. Ponadto zachwyca zdjęciami i muzyką Eddiego Veddera, lidera zespołu Pearl Jam.
„October Baby” tłum. Październikowe Dziecko (2011)
Film przedstawia historię 19 – letniej Hannah, która jako młoda i utalentowana aktorsko studentka nie potrafi odnaleźć sensu życia. Jej osobiste przeświadczenie, że nigdy nie powinna przyjść na świat zostaje urzeczywistnione. Bohaterka dowiaduje się, że jej problemy zdrowotne (fizyczne oraz psychiczne) są takie same jak u osób ocalałych z nieudanej aborcji. Jej dotychczasowe życie okazuje się kłamstwem, nie dość, że została adoptowana, to na dodatek jest aborcyjnym ocaleńcem. Rozbita wewnętrznie postanawia udać się wraz z przyjaciółmi w podróż do Nowego Orleanu, by znaleźć miejsce swoich narodzin oraz odszukać biologiczną matkę.Film pokazuje skutki aborcji. Występujące syndromy poaborcyjne dotyczą nie tylko kobiet, które poddały się aborcji, ale także osób, które asystowały przy przerwaniach ciąży.W filmie mocno uwypuklono wartość przebaczenia, które oczyszcza i pozwala pogodzić się z historią własnego życia.
Rozmowa z dr Jackiem Pulikowskim o przygotowaniu od małżeństwa
„Papier” to za mało, by małżeństwo mogło przetrwać. Trzeba się starać. Trzeba walczyć, a przede wszystkim do małżeństwa trzeba się przygotować. Jak? Najlepiej rozmawiać, pytać, a nawet wsadzać przysłowiowy „kij w mrowisko”- radzi Jacek Pulikowski, doradca rodzinny i autor wielu książek poświęconych relacjom damsko-męskim, małżeństwu i rodzicielstwu.
Justyna i Jakub Witkowscy: Czy młodzi ludzie, którzy dzisiaj myślą o ślubie mają świadomość na co się decydują? Wiedzą co ślub ze sobą niesie?
Jacek Pulikowski: Ja bym tych ludzi podzielił na dwie grupy. Spotykam się z tymi, którzy muszą przyjść, bo chcą zawrzeć ślub w Kościele i muszą dostać „papier” i ci są nieświadomi. Ale zdarzają się wśród nich tacy, którzy przychodzą i potem mówią, że oni tu przyszli z przymusu, ale w zasadzie to się dużo dowiedzieli i bardzo za to dziękują.
To jest taki moment refleksji i szansa na zmianę myślenia?
Oni przychodzą nastawieni negatywnie przez otoczenie i opinie krążące po świecie: Kościół za dużo wymaga, i tak dalej, i tak dalej. A tu uczą się konkretnych rzeczy i ten mit, że to jest beznadziejnie prowadzone dawno upadł. U nas, w Archidiecezji Poznańskiej kursy przedmałżeńskie przeważnie prowadzą ludzie z wyższym wykształceniem, naprawdę nieźle przygotowani, z dyplomami nauczycieli metod Naturalnego Planowania Rodziny. To są ludzie na poziomie. I te pary przychodzące na kurs są zaskoczone. Bo mit, że to są właściwie wszystko bzdury, stare babcie coś tam opowiadają, zupełnie się nie potwierdza. Jest totalne zaskoczenie, okazuje się, że konkretne, młode osoby, zwykle żyjące w małżeństwie, mają coś do powiedzenia. To jest pierwsza grupa. Druga, to osoby przed ślubem, które mają jakieś wątpliwości. Najczęściej dotyczące rodziny współmałżonka, przyszłych teściów, a czasem ich samych. I ci są ewidentnie poważnie myślący o małżeństwie, bo rzeczywiście chcą się czegoś dowiedzieć, działać, coś z tym zrobić, mimo że świat im tego nie podpowiada.
No właśnie. A z drugiej strony są pewnie takie osoby, takie pary, które w jakiś sposób nie uświadamiają sobie pytań, jakie należałoby sobie zadać w tej kwestii. To jest przecież ten czas rozeznawania?
Ale to jest szerszy problem. Żyjemy w kulturze, która odeszła od myślenia, od refleksji, od kształtowania rozumu i woli. Zamiast tego podaje się „papkę”, nawet w szkole. System kształcenia przecież nie zmusza do wysiłku intelektualnego, a raczej do zapamiętania czegoś. I to się przenosi na całe życie. Ludzie bezrozumnie wchodzą w karkołomne związki seksualne, ładują się w afery, bezrozumnie zaciągają kredyty, z których do końca życia się nie wygrzebią. Wszystko dlatego , że wyszło z mody myślenie i to dotyka również przygotowania do małżeństwa. Ludzie mówią: „bo my się kochamy, to na pewno nam się ułoży”. Ale życie pokazuje, że tak nie jest i stąd mamy taką lawinę rozwodów.
Zauważa Pan też takie zjawisko, polegające na tym, że ludzie pędzą do tego, by już być „po ślubie”? Zapominają i lekceważą to co jest „przed” do tego stopnia, że pewne elementy zarezerwowane dla małżeństwa praktykują jeszcze w narzeczeństwie?
To jest duch a raczej upiór naszych czasów. Dziś wszystko musimy mieć szybko. Dziewczyna skończyła 16 lat i musi spać z chłopakiem, no bo cóż, przecież nie będzie czekać 5 czy 10 lat do ślubu. Wszystko szybko, wszystko już! I to niestety przełożyło się na życie codzienne i tam gdzie wymagana jest roztropność, przygotowanie, wyczekanie, tego zaczyna brakować. Oczywiście z pewnym kosztem dla późniejszych relacji i związków, bo w to wszystko jest wpisane bezrozumne wchodzenie w małżeństwo, wiązanie się z osobą, która wcale nie rokuje na bycie ojcem czy nawet matką. Tak! Bo to drugie też się zdarza! Kobiety też bywają zdewastowane psychicznie i nie nadające się do roli żony i matki. Nawet w ogóle o niej nie marzą! One chcą mieć tylko faceta do zabawy, nie chcą być żoną i matką.
A czym właściwie powinien być czas tzw. „chodzenia” ze sobą a potem narzeczeństwa?
Kiedyś to było bardzo wyraźnie rozróżniane: oświadczyny, zaręczyny, a potem przygotowania. Czas takiego wstępnego chodzenia powinien wyglądać mniej więcej tak: podoba ci się dziewczyna, to zadaj sobie pytanie: czy chciałbyś mieć taką córkę? Jeżeli tak, to w porządku. To chodź z nią, poznawaj ją, bo być może kiedyś to będzie twoja żona. Ale jeżeli absolutnie nie chcesz mieć takiej córki jak ona, to nie zawracajcie sobie głowy i nie bawcie się sobą! Dlatego pierwsze takie rozpoznanie robimy w czasie tzw. „chodzenia”. A to się zdarza przecież coraz rzadziej, bo my się nie poznajemy, tylko się do siebie zbliżamy cieleśnie i nawzajem się pobudzamy. Do tego się przecież szkoli już 13-latki, żeby współżyć z antykoncepcją, żeby uczucia i odczucia zawładnęły wolą. Oczywiście w tym jest biznes, który zarabia na antykoncepcji, na pornografii, na aborcji, na środkach poronnych i tak dalej. Są tacy ludzie, którym na tym zależy i tak się dzieje. Ludzie zaczynają chodzić i... idą do łóżka, w ten sposób blokując możliwość poznania się. Po omacku potem wchodzą w małżeństwo i potem się po omacku rozstają, nie poznawszy siebie. A normalne chodzenie powinno być wstępnym ćwiczeniem. W chwili, gdy jest decyzja na „tak” i poważnie przymierzamy się do małżeństwa, wtedy są oświadczyny, narzeczeństwo. Dawniej mówiono, że narzeczeństwo powinno trwać przynajmniej rok, wszystkie cztery pory roku. W tym pewnie jest jakaś prawda. Narzeczeństwo powinno być ostatecznym przymierzeniem się do małżeństwa z tą konkretną osobą. Czyli jako chłopak i dziewczyna powinniśmy dzięki sobie stawać się coraz lepszymi ludźmi. Dziewczyna powinna stawiać chłopakowi wymagania, a on stara się, wysila, np. zrywa z nałogiem. Podobnie dziewczyna dla chłopaka, np. przestaje plotkować, bo jemu się to nie podoba. Narzeczeństwo jest konkretną przymiarką do tej konkretnej kobiety, do tego konkretnego mężczyzny. Czy jego lub jej świat wartości jest akceptowalny, co jestem w stanie z siebie dać, z czego jestem w stanie zrezygnować. To dotyczy także przyzwyczajeń. Ona uwielbia spędzać wakacje nad morzem, a on uwielbia spędzać wakacje w górach i teraz rodzi się pytanie: czy w takiej prostej kwestii są w stanie się dogadać? Czy może jednak się takich tematów nie porusza bo to jest drażliwe, wobec tego dopiero po ślubie wychodzi, że my do siebie nie pasujemy.
To jest ten czas kiedy trzeba - nawet celowo - „wsadzić kij w mrowisko”?
Na pewno tak. Należy poruszać także drażliwe tematy dlatego, żeby nie wyszło to po ślubie.
A o co pytać?
O wszystko. O całą wizję życia, o rodzinę, o dzieci, o spędzanie wolnego czasu, o styl prowadzenia domu. Nawet o to, czy będziemy się zamykać, czy może będziemy wychodzić do ludzi, czy będziemy egoistycznie pilnować swojego biznesu, czy będziemy świadczyć jakąś pomoc innym, jeżeli będzie nas na to stać? To są bardzo ważne rzeczy. Bo jedna osoba np. nastawi się na to, że będzie pomagać niepełnosprawnym, a druga powie: nigdy w życiu się na coś takiego nie zgodzę! Dlatego należy się poznawać od samego początku i to w różnych sprawach.
Spotkał Pan małżeństwa, które mogłyby być przykładem zaniedbanego narzeczeństwa?
Oczywiście że tak. Znam tysiące takich przykładów i to są ludzie, którzy bywa, że miesiąc po ślubie- nie przesadzam!- miesiąc po ślubie trafiają do poradni bo ich małżeństwo się rozpada. Przed ślubem mieli różowe okulary na nosie, cielesna bliskość była na pierwszym miejscu, a to nie wystarcza na całe życie.
Czasem ludzie podchodzą do tego w ten sposób: „my jesteśmy wierzący, nam nic nie grozi”. Zdarza się, że wśród takich rozpadających się małżeństw, które nie przeżyły czasu narzeczeństwa w dobry sposób, są też praktykujący katolicy?
Im bardziej wierząca osoba, tym poważniej myśli o życiu, o małżeństwie, o sakramencie. Jest taka prawidłowość, że ludzie prawdziwie wierzący się nie rozwodzą. Wchodzą w małżeństwo w czystości, mimo że świat to wyśmiewa. Jest na pewno bardzo silna korelacja pomiędzy przygotowaniem do małżeństwa, a potem życiem w małżeństwie i jakością tej więzi. Statystyki potwierdzają to jednoznacznie.
Ale sama religijność nie jest 100% gwarantem?
Oczywiście. Święty Paweł mówi: „Kto stoi, niech baczy by nie upadł”. Natomiast ja nie spotkałem jeszcze i mam nadzieję, że nie spotkam pary, która świadomie, w czystości doszła do małżeństwa, a potem zaczęła się zdradzać i rozchodzić. Tak samo nie spotkałem też pary, która się codziennie wspólnie modli, a potem nagle strzela bomba i dochodzi do rozwodu. Owszem znam małżeństwa, które się modliły, ale zaniechały tego, przestały praktykować i potem się rozeszły.
Na koniec chcielibyśmy Pana zapytać o pewne zjawisko. Wspominał Pan o kobietach, które nie dorastają do roli żony i matki. A czy zauważa Pan też to, że brakuje konkretnych i odpowiedzialnych mężczyzn, tak że kobiety, które chciałyby spotkać osobę zdecydowaną w działaniu mają duży problem? Są same, mimo że marzą o kimś wartościowym, a przecież to fajne kobiety: ładne, otwarte, ciekawe świata i z pasjami.
Rzeczywiście jest bardzo poważny deficyt porządnych mężczyzn. Tak że nie wszystkie porządne dziewczyny znajdą dziś porządnych chłopaków. To niestety pewne.
Im dalej tym gorzej?
Tak. Dlatego, że choć wśród mężczyzn jest pewien ruch, by nie być już Piotrusiami Panami, lalusiami, playboyami, tylko facetami z krwi i kości, to jest on wciąż za słaby. To podtrzymuje dysproporcję między porządnymi mężczyznami i kobietami, mimo że część kobiet i tak schodzi na manowce. Dlatego ja mówię takim samotnym dziewczynom: po pierwsze musisz się liczyć z tym, że nie spotkasz faceta. I jako kobieta, jako matka w szerokim tego słowa znaczeniu, musisz godnie żyć. Po drugie, masz wyjść do świata. Masz nie tyle szukać męża, co bywać w środowiskach, w których są porządni mężczyźni i tam pokazywać siebie bez udawania nieporządnej, która chce złapać kogoś, tylko pokazać siebie taką jaką jesteś. Żeby Królewicz się zachwycił: „Kurcze jaka wspaniała dziewczyna, nie dość że myśli inaczej niż ten cały motłoch to jeszcze ma odwagę o tym mówić!” I jeszcze jedno. Dziewczyny, jak wy się będziecie szanować, to i faceci zaczną was szanować. Kobiety powinny mężczyzn wychowywać. Ten niedobór porządnych facetów wynika w ogromnej mierze z zachowań kobiet. Raz: mamusie rozpieszczają synusiów, dwa: ojcowie są wycofani z wychowania i trzy: dziewczyny rozpieszczają chłopaków, bo facet na pstryknięcie palcami ma kobietę natychmiast, jak tylko zechce. A to jest strasznie deprymujące i zniechęca do wysiłku, bo mężczyźni powinni być dzisiaj zmuszani do tego, by zdobywać kobiety. Niestety najczęściej jest na odwrót: dziś to kobiety zdobywają mężczyzn, a to dramat, bo panowie wtedy nie mają szansy dorosnąć.
Czym są Naturalne Metody Planowania Rodziny?
Na temat metod rozpoznawania płodności mówi się różnie i w różny sposób się one kojarzą. Najczęściej nazywa się je naturalną antykoncepcją, kalendarzykiem małżeńskim. Przez to niestety są stereotypowo szufladkowane jako niemodny i nieskuteczny sposób regulowania poczęć. Ale to tylko mity.
Naturalnych metod planowania rodziny (NPR) z pewnością nie można zaliczyć do naturalnej antykoncepcji, ponieważ ich działanie na żadnym etapie nie zaburza płodności kobiety, ani też nie wprowadza barier uniemożliwiających przekazanie życia. Wręcz przeciwnie, NPR pozwalają w precyzyjny sposób odczytać główne wskaźniki płodności w cyklu kobiety i w ten sposób planować lub odkładać poczęcie dziecka. W tej metodzie nie ingerujemy w płodność, a jedynie ją „podglądamy”. Metody NPR nie są też kalendarzykiem małżeńskim.
Tzw. „kalendarzyk” to metoda historyczna, nazywana metodą rytmu. Została opracowana w latach 30-tych XX wieku przez dwóch naukowców: japońskiego ginekologa- położnika Kyusaki Ogino oraz austriackiego ginekologa Hermannna Knausa. Bazowała jedynie na samych długościach cyklu kobiety i na naukowym stwierdzeniu, że owulacja występuje mniej więcej dwa tygodnie przed pojawieniem się kolejnej miesiączki. Kobiety jedynie na podstawie tej wiedzy określały czas płodny, który wg Knausa trwa w cyklu miesięcznym tylko 5 dni: od 3-go dnia przed jajeczkowaniem do 1-go dnia po jajeczkowaniu. Przy obecnym stanie wiedzy na temat cyklu kobiety metoda kalendarzowa to przeżytek, ze względu na bardzo dużą rozbieżność w długościach cykli i brak możliwości stosowania porodzie, poronieniu i w premenopauzie, kiedy występują cykle nieregularne. To nie znaczy jednak, że metoda kalendarzowa na nic się nie przydała. Sam fakt, że się pojawiła, przyczynił się do przeprowadzenia kolejnych badań naukowych dotyczących cyklu kobiety, tak by było możliwe precyzyjne określenie fazy płodnej w różnych okresach życia. Badania lekarzy Ogino i Knausa można więc nazwać początkiem rewolucji w tym zakresie, zwłaszcza jeśli chodzi o zmianę myślenia i stanu wiedzy na temat owulacji i przebiegu kobiecej płodności.
Czym więc są naturalne metody rozpoznawania płodności? Jak je zdefiniować? Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) od 1998 roku określa NPR jako metody rozpoznawania płodności (ang. fertility awareness method). Jest to pewien styl życia wybrany przez małżonków, który polega na systematycznej obserwacji głównych wskaźników objawów płodności i ich interpretacji oraz dostosowaniu współżycia do swoich planów związanych z posiadaniem potomstwa. Metody naturalne pomagają więc małżonkom wybrać najlepszy czas na poczęcie dziecka lub określić czas wstrzemięźliwości seksualnej, w sytuacji kiedy nie planują pojawienia się dziecka. Naturalne planowanie rodziny pozwala żyć w harmonii z własną płodnością i samym sobą. Pomaga zrozumieć własne ciało, zaakceptować je, pokochać samego siebie, traktować płodność jako dar a nie chorobę, z którą trzeba walczyć. NPR jest sposobem praktykowania odpowiedzialnego rodzicielstwa, prowadzącym do pogłębienia relacji małżeńskiej i świadomości własnej kobiecości.
Jest jeszcze jedna zaleta metod NPR. Mało się o tym mówi, ale znajdują one zastosowanie w diagnostyce i terapii wielu chorób kobiecych (Polecamy wywiad z Barbarą Kurek, ginekologiem, który można znaleźć na naszej poradnianej stronie w zakładce „Artykuły”). W przeciwieństwie do innych sposobów regulacji poczęć, NPR są ekologiczne, nieszkodliwe dla zdrowia i co najważniejsze tanie. Nie wymagają nadzoru personelu medycznego, są akceptowane bez względu na wyznawaną religię, poglądy i kulturę. Stosując NPR małżonkowie każdego dnia mogą ocenić czy współżyjąc muszą się liczyć z możliwością poczęcia dziecka. Aby móc wyznaczyć tzw. „okno płodności” czyli czas, w którym małżonkowie są potencjalnie płodni, wymagana jest znajomość obserwacji tzw. podstawowych wskaźników płodności. Wyróżnia się trzy główne objawy płodności: podstawowa temperatura ciała, śluz szyjkowy i zmiana szyjki macicy. W zależności od kombinacji obserwowanych wskaźników można dobrać odpowiednią dla siebie metodę. Do metod jednowskaźnikowych należą: termiczna ścisła oraz owulacji Bilingsa. Ta pierwsza opiera się jedynie na mierzeniu podstawowej temperatury ciała. Niestety sama obserwacja temperatury nie daje możliwości określenia dni niepłodnych przed jajeczkowaniem, służy jedynie wyznaczeniu końca okresu płodności i okresu niepłodnego po owulacji. Natomiast ta druga metoda, owulacyjna Billingsa, bierze pod uwagę tylko obserwację śluzu szyjkowego, bez którego płodność kobiety nie istnieje. Chodzi o to by dni płodności kobiety ustalić na podstawie obserwacji wyglądu i odczucia śluzu szyjkowego w przedsionku pochwy. Tzw. płodny śluz występuje zwykle na kilka dni przed owulacją i zaraz po niej zanika. Nauka tej metody wymaga jednak konsultacji z doświadczonym nauczycielem.
Najczęściej korzysta się z metod wielowskaźnikowych, do których należą tzw. metody objawowo- termiczne (Rotzera i podwójnego sprawdzenia, zwana angielską oraz Kippley'ów, niemiecka i polska). Metody objawowo- termiczne wymagają obserwacji trzech głównych wskaźników, natomiast do określenia faz niepłodności i płodności w cyklu potrzebne są minimum dwa wskaźniki. Metody wielowskaźnikowe różnią się regułami wyznaczania granic między czasem płodnym i niepłodnym. W Polsce najczęściej stosuje się metodę Rotzera i Kippley\'ów (małżeństwo Sheila i John Kipley założyli w USA organizację pod nazwą Liga Małżeństwo Małżeństwu). Metodę „angielską”, wywodzącą się ze Szpitala Królowej Elżbiety w Birmingham (Anglia) promuje natomiast Stowarzyszenie Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny.
Skuteczność tych metod zależy od wielu czynników, między innymi od prawidłowej znajomości metody, stosowania się do reguł, dokładnej obserwacji i zapisywania. Tak czy inaczej, zawsze istnieje czynnik ludzki, który powoduje, że nie ma metod gwarantującą stuprocentową pewność. Mimo to każda z nich ma zbadaną swoją skuteczność, którą określa wskaźnik Pearla tj. liczba nieplanowanych ciąż, do których doszło w ciągu roku u 100 przebadanych kobiet stosujących daną metodę. Wśród prowadzonych badań nad skutecznością naturalnych metod rozpoznawania płodności najlepiej wypadają metody objawowo- termiczne. Wyniki pierwszych badań przeprowadzonych przez Marrshalla wykazały praktyczną skuteczność metody termicznej ścisłej na poziomie 94,6 %. Natomiast według badań niemieckich z 2007 roku skuteczność metody objawowo- termicznej w grupie użytkowników, którzy zachowali wstrzemięźliwość seksualną w okresie płodności, wynosi 99,6 % (wsk. Pearla 0,4).
Jakkolwiek byśmy analizowali poszczególne metody rozpoznawania płodności, to ich stosowanie jest na pewno inwestycją w przyszłość. Oczywiście jak wiele wartościowych rzeczy wymaga to wysiłku, cierpliwości, czasu i energii. Nic nie dzieje się samo. Człowiek jest istotą wolną, świadomą i myślącą a wybór należy do niego samego. Od niego zależy też czy chce żyć odpowiedzialnie, umiejętnie przewidując skutki i konsekwencje swojego działania. A metody NPR w taki styl życia wpisują na pewno, gwarantując rozwój małżeństwa.